Dlaczego nie napiszę recenzji "Gdzie śpiewają raki"? I co dalej z blogiem
Napisałam i umieściłam na moim blogu już trzy wpisy dotyczące książki “Gdzie śpiewają raki”. Dwa z nich składały się głównie z moich osobistych przemyśleń, trzeci także je zawierał, ale główną część wpisu stanowiły elementy charakterystyki bohaterów. Zamierzałam opublikować jeszcze jeden wpis dotyczący tego utworu, ale nie wiem, czy to zrobię.
Waham się, czy jest sens umieszczać recenzję tej książki, ponieważ elementy, które bym w niej umieściła, znalazły się w pozostałych wpisach. Na przykład emocje, które towarzyszyły mi w czasie lektury, zawarłam we wpisie pierwszym. Bezsensownym działaniem byłoby powtarzanie tego, co już napisałam, może tylko w trochę zmienionej formie. Doszłam do wniosku, że przekazałam Wam już wszystko, co chciałam przekazać i czuję, że nie mam nic więcej do dodania. Moim zdaniem nie ma potrzeby produkowania jeszcze jednego wpisu tylko po to, aby cyferki się zgadzały. Pisanie bloga być dla mnie przyjemnością, a nie udręką.
Książkę “Gdzie śpiewają raki” skończyłam czytać dość dawno i moje odczucia nie są już świeże. Doszłam do wniosku, że lepiej pisać recenzję zaraz po przeczytaniu książki. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Wiem, że niektórzy mówią, że lepiej odczekać trochę czasu i przetrawić treść utworu. Ja mam jednak odmienne zdanie. Zaraz po przeczytaniu książki miałam wizję recenzji. Wiedziałam, co chcę w niej umieścić. Teraz kiedy myślę o napisaniu recenzji, mam pustkę w głowie. Czuję, że nie jestem w stanie stworzyć konspektu i napisać ciekawego wpisu.
Co więcej, moje wpisy jak pewnie zauważyliście są dość długie. Nie ukrywam, że ich tworzenie zajmuje mega dużo czasu. Najpierw muszę przeczytać uważnie książkę. Następnie pomyśleć, o czym chciałabym napisać i stworzyć konspekt pracy. Na początku go nie tworzyłam, co okazało się błędem. W moich pracach pisanych na brudno panował chaos. Zapominałam o tym, co chciałam przekazać, gubiłam wątki nie poruszałam wszystkich kwestii, które chciałam poruszyć, bo najzwyczajniej w świecie o nich zapominałam. Teraz też zdarza mi się o niektórych kwestiach zapomnieć, ale rzadziej. Najczęściej są to kwestie, których nie ujęłam w konspekcie, bo uznałam, że są na tyle istotne, że na pewno będę o nich pamiętać. Następnie przechodzę do właściwej części - pisania pracy. Najpierw piszę ją ręcznie na brudno. Bardzo lubię pisać w sposób tradycyjny. W ten sposób ćwiczę swoją rękę. Staram się też ograniczać czas spędzany przed ekranem komputera. Mam wadę wzroku i światło emitowane przez ekran laptopa na pewno nie wpływa pozytywnie na moje oczy. Po spędzeniu kilku godzin przed komputerem czuje się zazwyczaj zmęczona zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Poza tym, że mam wadę wzroku, mam też wadę kręgosłupa. Pozycja siedząca ogólnie nie jest zbyt korzystna dla ludzi, szczególnie jeżeli siedzimy długie godziny w niezbyt prawidłowy sposób, do czego niestety mam tendencję. To też jest pozycja, w której do tej pory spędziłam najwięcej czasu. Bardzo bym chciała siedzieć prawidłowo, ale nie potrafię. W pozycji uznawanej za prawidłową jest mi niewygodnie i czuję się w niej niekomfortowo. Szczególnie kiedy piszę ręcznie. Kiedy piszę w sposób tradycyjny, lubię trzymać głowę dość blisko kartki, przez co garbię się. Nie wiem z czego to wynika. Może z przyzwyczajenia, a może czuję wtedy większą kontrolę nad ręką? Słyszałam też, że może to wynikać z mojej wady wzroku. Ale ja jestem dalekowidzem. Nie jestem fanką pisania w innej lokacji niż siedząc przy biurku. Jest dla mnie wygodne i czuję się komfortowo, mogąc siedzieć przy własnym biurku w swoim pokoju. W rezultacie moja praca jest wydajna. Następnie muszę przepisać całą pracę do komputera. Do tej pory po prostu przepisywałam z użyciem klawiatury, ale uznałam, że, pomimo że piszę na klawiaturze dość szybko, zajmuje mi to zbyt dużo czasu. Ostatni wpis podyktowałam za pomocą pisania głosowego i było o wiele szybciej, pomijając nawet to, że musiałam trochę poprawiać to, co napisała maszyna, ponieważ nie jest ona bezbłędna. Na przykład nie wychwytuje ona angielskich imion - zamieniała je po prostu na polskie słowa. "Chase" na "czasem" lub "część", "Kya" na "Q", "Tate" na "tym"; potrafiła też zmieniać formy słów; zmieniać końcówki czasowników; łączyła dwa zdania w jedno lub z jednego zdania robiła dwa itd. Po tej korekcie przekopiowałam tekst do edytora wpisów. Musiałam go sformatować. Tuż przed publikacją jeszcze raz czytam całość i poprawiam błędy, których wcześniej nie wychwyciłam i fragmenty, które mi się nie podobają. Później dodaję etykiety, opis dla wyszukiwarki i grzebię w ustawieniach. Dopiero po wykonaniu tych wszystkich czynności z czystym sercem i poczuciem, że zrobiłam wszystko, mogę opublikować post.
Poza tym, że sam powyższy proces jest czasochłonny, to piszę tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę. Staram się do tego nie zmuszać, ponieważ w ten sposób szybko bym się wypaliła, a pisanie ma być dla mnie przyjemnością, a nie przymusem. Mam też obowiązki, inne zainteresowania, przyjaciół i rodzinę, a żeby móc napisać cokolwiek, muszę najpierw przeczytać książkę. Jestem też w trakcie kursu na prawo jazdy i wybieram kierunek studiów, co pochłania mój czas i jest dla mnie dość stresujące.
Pisanie idzie mi wolniej niż czytanie. Czytać mogę praktycznie wszędzie - w pociągu, w poczekalni na dworcu, czy w kolejce do lekarza. Pisać mogę tylko tam, gdzie są ku temu odpowiednie warunki. Mam już przeczytane opowiadania Trudi Canavan i “W pierścieniu ognia” Suzanne Collins. Na temat pierwszej wymienionej przeze mnie pozycji chciałabym stworzyć dwa wpisy, a na ten temat drugiej nie stworzę prawdopodobnie nic. Jest to książka wypożyczona z biblioteki i w najbliższym czasie będę chciała ją zwrócić, więc podczas pisania nie miałabym jej pod ręką i nie mogłabym sprawdzić pewnych szczegółów, więc mogłabym Was wprowadzić w błąd, czego chcę uniknąć. Być może napiszę recenzję, która nie będzie z mocno nawiązywała do treści (po prostu nie będę zagłębiała się w szczegóły fabuły). Teraz jestem już w trakcie czytania następnej książki - “Jak powstaje morderca” Johna E. Douglasa i Marka Olshakera. Dostałam ją niedawno od jednej z przyjaciółek z okazji urodzin. Na temat tej książki raczej nie będę pisała posta z przemyśleniami, ponieważ nie jest to książka fabularna. Czytanie jej to dla mnie obcowanie z nieznanym, ponieważ jeszcze nigdy nie czytałam tego typu książki. Myślę, że o ile czas mi na to pozwoli, napiszę recenzję.
Chciałabym też spróbować czegoś nowego. Mianowicie napisać recenzję filmu. Kilka dni temu wraz z przyjaciółką wybrałam się na wypad do pobliskiego większego miasta. Los chciał, że o przyzwoitej porze w kinie grali film, który nas zainteresował. Zwykle w porach, które nam pasowały, puszczano firmy nie w naszym typie. Tym razem po południu grano horror - “Rytuał”. Nie Jestem fanką oglądania filmów. W domu prawie nigdy nie włączam telewizora, a do kina chodzę od czasu do czasu bardziej w celach towarzyskich. Ten film nie był jednak taki zły, nawet mi się podobał. Myślę, że napisanie tej recenzji może być dla mnie wyzwaniem. Do filmu nie mam aktualnie dostępu, nie mogę do niego wrócić, więc jeżeli będę chciała przywoływać jakąś scenę, będę musiała robić to z pamięci. Z tego względu dobrze by było, gdyby napisała tę recenzję w niedalekiej przyszłości, kiedy moje wspomnienia jeszcze nie zatrą się. W końcu pamięć ludzka jest ulotna. Do napisania tej recenzji, mimo że jestem kompletnym laikiem, motywuje mnie to, że film ten podobno nie ma jeszcze recenzji, (a przynajmniej tak powiedziała mi moja przyjaciółka, nie weryfikowałam tego). Może jest tak dlatego, że film ten nie jest zbyt popularny ze względu na to, że opiera się na tej samej historii co film “Egzorcysta” (to też wiem od tej samej przyjaciółki) i być może ludzie, którzy obejrzeli “Egzorcystę”, uznali, że nie ma sensu oglądać drugi raz w gruncie rzeczy tej samej historii.
Wracając do tematu “W pierścieniu ognia”, to poza tym, że nie będę miała dostępu do papierowej wersji, to jest ta druga część cyklu “Igrzyska śmierci”. Pierwszą część przeczytałam kilka lat temu i mówiąc szczerze pamiętam tylko ogólny zarys, a trzecią część dopiero zamierzam czytać. Żałuję, że nie wypożyczyłam jej od razu, bo naprawdę jestem ciekawa dalszej części historii, szczególnie po tym, jak zakończyła się część druga. Dążyłam do tego, że trudno by było omówić drugą część cyklu w oderwaniu od pierwszej, której nie pamiętam i trzeciej, której nie przeczytałam, więc pewnie ograniczę się tylko do recenzji. Wspomnę jeszcze o tym, że bardzo bym chciała, aby cykl “Igrzyska śmierci” miał szczęśliwe zakończenie, a nie takie jak “Rok 1984” Orwella, które trochę mnie zawiodło.
Poprzednich postach odniosłam się do utworu “Gdzie śpiewają raki” Delii Owens. Ciągle umykała mi pewna myśl, którą bardzo chciałam się z Wami podzielić, więc umieszczę ją w tym poście. W pewnym momencie podczas czytania rozważałam możliwość, że to Tate zabił Chase’a. Wydawało mi się to prawdopodobne, ponieważ Tate cały czas kochał Kyę, nawet po jej porzuceniu. Słowa Chase’a o Kyi, które Tate usłyszał podczas świątecznej imprezy, tak mocno go rozzłościły, że musiał się powstrzymać, aby nie zareagować. Chase wyrażał się o Kyi bez szacunku i chwalił się znajomym, że uprawia z nią seks, a ona “Ostro daje jak lisica w rui. Jak to dupeczka z bagien. Warta każdego centa wydanego na benzynę”. Brałam pod uwagę, że Tate mógłby chcieć pomścić Kyę i wymierzyć sprawiedliwość Chase’owi.
Poruszyłam bardzo wiele niepowiązanych ze sobą kwestii. W rezultacie wyszedł “luźny” post. U mnie nawet “luźny” post musi być długi. Muszę przyznać, że pisanie tego wpisu sprawiło mi przyjemność. Chyba byłam już zmęczona pisaniem długich postów ze szczegółową analizą. Teraz pozwoliłam sobie trochę popłynąć. Może częściej będę wrzucała takie posty, skoro lubię pisać w taki sposób. W końcu pisanie tego bloga ma mi sprawić przyjemność i być moim hobby, a także sposobem na ćwiczenie pisania i wzbogacenie mojego warsztatu pisarskiego. Mam nadzieję, że spodoba Wam się taka forma i skakanie z tematu na temat nie jest dla Was zbyt uciążliwe. Być może mój blog w niedługiej przyszłości stanie się bardziej zróżnicowany tematycznie…
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o zachowanie kultury w komentarzach i szanowanie innych komentujących.