Moja opinia o opowiadaniach Trudi Canavan + dodatek informacyjny
→ Dlaczego byłam uprzedzona do opowiadań?
Około trzy tygodnie temu skończyłam czytać zbiór opowiadań Trudi Canavan zatytułowany “Szepty dzieci mgły i inne opowiadania”. Początkowo byłam uprzedzona do czytania opowiadań. W pewnym sensie uznawałam je za krótszą, nierozwiniętą wersję powieści, które po prostu nigdy nie powstały. Takie jakby streszczenie szczegółowe utworu, który nie istnieje. W mojej głowie opowiadania nigdy nie mogły dorównać powieściom, ponieważ ograniczała je ilość stron. Wiadomo, że opowiadanie z reguły nie ma 200 stron - jest to raczej dość krótka forma. Z tego względu liczba wątków jest ograniczona - zwykle występuje jeden, a w rezultacie także świat przedstawiony nie jest zbyt szczegółowo opisany, co najbardziej mnie odstręczało od sięgania po zbiory opowiadań. Lubię dokładnie wiedzieć, jak wygląda przestrzeń, w której dzieje się dana historia, jak funkcjonuje dane uniwersum…
Takie informacje zdobywamy także, “obserwując” działania bohaterów, jednak wymaga to większego zaangażowania. Trzeba dokładnie analizować działania bohaterów, co na pewno jest trudniejsze niż zwykłe przeczytanie opisu. Wygląd danego miejsca też trudno dokładnie poznać poprzez czynności wykonywane przez bohaterów. Możemy oczywiście wykryć jakieś pojedyncze elementy otoczenia. Na przykład, jeżeli bohater zerwał banana z drzewa, to możemy się domyślać, że gdzieś rośnie bananowiec (to spontaniczny przykład - przyszedł mi do głowy podczas pisania), ale nie poznamy otoczenia tak dokładnie. Aby wyobrazić sobie daną przestrzeń, trzeba większego zaangażowania i uruchomienia wyobraźni oraz kreatywności, aby móc samemu wymyślić, jak mogłoby wyglądać miejsce, w którym właśnie znalazł się bohater. Niektórych rzeczy trzeba się domyślać. Można też dodać coś od siebie. Myślę zresztą, że sama forma opowiadania zakłada, że opisów będzie niewiele - ma to być forma bardziej dynamiczna niż powieść, choć oczywiście istnieją też opowiadania bardziej refleksyjne, gdzie dynamika nie ma większego znaczenia.
Opowiadania Trudi Canavan przeleżały ponad rok na mojej półce. Rzeczywiście, nie zawierają one rozbudowanych opisów, lecz przekonałam się, że to wcale nie musi być problemem, a czytanie ich także ma pewne plusy i może przynosić frajdę oraz być ciekawe. Mogą też być pouczające, poruszać ważne tematy, a także być punktem wyjścia do ciekawej dyskusji lub przemyśleń.
Być może moje uprzedzenia co do opowiadań wynikają z przyzwyczajeń. Moim ulubionym gatunkiem literackim jest powieść. Książki tego rodzaju zwykle nie są krótkie, często składają się z nawet kilku tomów, a świat przedstawiony jest naprawdę rozbudowany i często szczegółowo opisany.
→ Szkolne doświadczenia z opowiadaniami
Przy okazji pisania konspektu tego wpisu, zastanawiałam się, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z opowiadaniami. Kiedy o tym pomyślałam, przypomniała mi się pewna lekcja z liceum, która także nie zachęciła mnie do tego gatunku (za chwilę o niej opowiem). Byłam jednak pewna, że to nie mogło być moje pierwsze spotkanie z opowiadaniami. Pomyślałam o podstawówce, ale nie pamiętam, abyśmy czytali wtedy opowiadania. Na pewno w podręcznikach były umieszczone i być może je analizowaliśmy, ale po prostu to uleciało z mojej pamięci. Jestem jednak pewna, że prawie każdy spotkał się z opowiadaniami już w dzieciństwie. Dosłownie przed chwilą przypomniało mi się, że ja także po raz pierwszy się z nimi zapoznałam w tym okresie swojego życia. Moja mama czytała mi i mojemu bratu książki o przygodach Mikołajka. To chyba były opowiadania, prawda?
Teraz wrócę do lekcji z liceum, która naprawdę utkwiła mi w pamięci. Nie do końca pamiętam, która to była klasa. Może koniec drugiej albo początek trzeciej. Jestem jednak pewna, że analizowaliśmy wtedy twórczość Bolesława Prusa. Miałam fatalną nauczycielkę - nie uczyła nas właściwie niczego. Lekcji nie chciało jej się prowadzić, więc aby nie musieć tego robić, kazała nam wszystko opracowywać w domu, a na lekcji prezentować. Nie my jedni mieliśmy problem z tą nauczycielką - właściwie wszystkie klasy, które miały z nią zajęcia, narzekały. Moja klasa nie była zainteresowana tym przedmiotem, ponieważ nie rozszerzyliśmy go i nie chcieliśmy się nim zajmować w domu. Zależało nam, aby po prostu zaliczyć go na maturze. Wynik z niego i tak się nie liczy do rekrutacji na kierunki medyczne, a właśnie na takim profilu byliśmy. Większość czasu zajmowała mi, a także moim koleżankom i koledze, nauka na nasze przedmioty wiodące - biologię i chemię. Do matury z polskiego chcieliśmy się przygotować na lekcjach, co przy podejściu naszej nauczycielki było niemożliwe.
Pewnego dnia przyszliśmy na lekcje. Nikt nie pamiętał, abyśmy mieli coś przygotować i szczerze nikogo to nie obchodziło - większość z uczniów czytała podczas lekcji opracowania tematów, które były zadane, z Internetu. Ja zawsze starałam się być przygotowana. Po prostu wtedy czułam się pewnie. Ponadto nie lubię “kraść” prac innych - wiadomo, że prace umieszczone w sieci też mają swoich autorów. Owszem korzystałam z nich podczas przygotowań w domu, ale nie przepisywałam ich nigdy jeden do jeden. W moim odczuciu więc postępowałam w bardziej “moralny” sposób. Weszliśmy do sali pewni, że na dziś nie mieliśmy niczego przygotować. Okazało się jednak, że nauczycielka wymaga, abyśmy streścili jej jakieś opowiadanie autora epoki pozytywizmu. Nikt nie wiedział, że trzeba to było przygotować, więc wszyscy w popłochu otworzyliśmy streszczenia i zaczęliśmy czytać.
Z tego co pamiętam, wybrałam opowiadanie “Antek”. Usłyszałam kiedyś o nim od swojej mamy. Mówiła, że poznała je na lekcjach języka polskiego w swojej podstawówce i dziwiła się, że dzieciom kazano czytać tak drastyczne opowiadanie. Streszczenie było nawet ciekawe, ale nigdy nie sięgnęłam do oryginału. Pamiętam ten stres, że nie zdążę przeczytać streszczenia, a zostanę zapytana. To było moje pierwsze w pełni świadome zetknięcie się z tym gatunkiem i nie wiążą się z nim niestety szczególnie dobre wspomnienia.
Dlaczego akurat ta lekcja utkwiła mi w pamięci? Pewnie z powodu tego napięcia, które wynikało z faktu, że nie byłam przygotowana. Zawsze starałam się być przygotowana przynajmniej częściowo, ponieważ dzięki temu byłam spokojna. W tamtej sytuacji nie miałam nawet na to szansy. Poza tym ta sytuacja pokazuje też stosunek tej nauczycielki do tego gatunku - zamiast wspólnie przeanalizować wybrane opowiadanie, ona kazała każdemu streścić inne. (Zresztą taki stosunek prezentowała praktycznie do każdego tekstu kultury).
Co z tej lekcji wynieśliśmy? Kompletnie nic.
Jak widzicie, bardzo lubię odbiegać od tematu… Nie mam pojęcia skąd u mnie ta maniera, ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Uwielbiam wtrącać długie dygresje, czasem luźno powiązane z tematem - bardzo staram się to ograniczać i w tym wpisie do tej pory musiałam się powstrzymać przed umieszczeniem kilku mniej powiązanych z tematem akapitów. Lubię się odnosić do swojego życia, jednak jednocześnie chciałabym zachować anonimowość - nie czuję się jeszcze na tyle pewnie, aby wyjawić swoją tożsamość. Może powinnam pisać posty stricte o moim życiu (oczywiście dalej anonimowo). Co myślicie o tym pomyśle? A teraz przechodzimy już do opowiadań, chociaż nie mogę obiecać, że nie pojawi się już żadna dygresja😉.
→ Zbiór “Szepty dzieci mgły” - moje wrażenia
Początkowo myślałam, że opowiadaniem, które najbardziej zapadło mi w pamięć, było to pod tytułem “Biuro rzeczy znalezionych”. Opowiada ono o przygodzie kobiety, która zapomniała parasola z pociągu i trafiła do tytułowego biura, chcąc odzyskać zgubę. Mimo starań nie mogła odnaleźć parasola, który należał do niej, więc ze względu na brak czasu na dalsze poszukiwania wzięła inny, choć mężczyzna pilnujący tego przybytku ostrzegał, aby tak nie postępować. Po tym wydarzeniu w życiu kobiety miały miejsce różne anormalne i uciążliwe zjawiska, które ostatecznie skłoniły ją do zwrócenia parasola. (Kusi mnie, aby zacząć analizować motywy, ale obiecałam sobie, że zrobię to w następnym wpisie).
Podczas tworzenia konspektu otworzyłam spis treści, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że niektóre drobnostki mogły zatrzeć się w mojej pamięci ze względu na to, jak dawno czytałam te opowiadania. Bardzo dobrze uczyniłam. Przypomniało mi się, że zarówno podczas czytania, jak i po jego zakończeniu całego zbioru, urzekło mnie opowiadanie pod tytułem “Szalony uczeń”. Może dlatego, że znałam świat przedstawiony, w którym działy się wydarzenia tego utworu. To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Kilka lat temu przeczytałam jej powieść - “Gildia magów”, a to opowiadanie dzieje się w uniwersum tego utworu. Z tego powodu najłatwiej było mi zrozumieć to opowiadanie.
Najmniej podobało mi się opowiadanie otwierające ten zbiór - “Szepty dzieci mgły”. Było mi trudno je zrozumieć, często musiałam się cofać kilka kartek do tyłu, aby połączyć fakty. Kiedy o nim myślę, zdaję sobie sprawę, że dalej nie do końca rozumiem ciągu zdarzeń, które autorka w nim umieściła. Pewnie dlatego, że opowiadanie było achronologiczne - występowała w nim retrospekcja, która trochę mi namieszała. Ale myślę, że nawet gdyby jej nie było, to opowiadanie mimo wszystko wydawałoby mi się mętne i być może jeszcze mniej bym rozumiała. Bardzo się cieszę, że autorka po każdym opowiadaniu umieściła posłowie. Posłowie umieszczone po tym opowiadaniu trochę mi rozjaśniło w głowie i sprawiło, że się nie poddałam i dokończyłam ten zbiór. Ogólnie uważam, że w tej książce posłowia pełniły bardzo ważną funkcję i pozwalały spojrzeć z innej perspektywy na dany utwór, a także zrozumieć, skąd autorka czerpała inspiracje.
Wydaje mi się także, że to opowiadanie było najkrótsze z tego zbioru. Autorka miała ograniczone miejsce na opisy i wyjaśnienia. Było to też moje pierwsze opowiadanie przeczytane w pełni świadomie i z własnej woli.
Myślę, że opowiadanie “Szalony uczeń” najbardziej mi się podobało, ponieważ było najdłuższe i w rezultacie najbardziej zbliżone do powieści, czyli do czegoś, do czego jestem przyzwyczajona.
Podczas czytania pierwszego utworu ze zbioru miałam wrażenie, że należy ono do jakiegoś uniwersum, którego ja po prostu nie znam, a jego znajomość jest kluczowa do zrozumienia przesłania. Jednak autorka nie zaznaczyła, że utwór dzieje się w świecie, który już kiedyś opisała, co zrobiła w przypadku opowiadania, które jest moim faworytem.
Czytelnikom w roku 1999 chyba to opowiadanie się podobało, ponieważ zostało nagrodzone. Opowiadanie “Szepty dzieci mgły” dostało nagrodę “Aurelias” dla najlepszego opowiadania fantasy właśnie w roku 1999. Być może gustuję po prostu w innym rodzaju utworów, a może po prostu jestem za mało obeznana z gatunkiem - w końcu to moje pierwsze świadome zetknięcie z tym nim.
→ Ulubione i mniej ulubione opowiadania
Zbiór pod tytułem “Szepty dzieci mgły i inne opowiadania” zawiera pięć opowiadań. Są to (według kolejności ze spisu treści): “Szepty dzieci mgły”, “Szalony uczeń”, “Markietanka”, “Przestrzeń dla siebie”, “Biuro rzeczy znalezionych”. Moim ulubionym, jak już wspomniałam, jest opowiadanie pod tytułem “Szalony uczeń”. Na drugim miejscu ustawiłabym “Biuro rzeczy znalezionych”, następnie “Markietanka”, później “Przestrzeń dla siebie” i na końcu to opowiadanie, które najmniej mi się podobało, czyli “Szepty dzieci mgły”.
Miałam dylemat czy w powyższym szeregu najpierw ustawić opowiadanie pod tytułem “Markietanka” czy “Przestrzeń dla siebie”. Żadne z nich nie wywołało u mnie efektu “wow”, choć podczas czytania zastanawiałam się, czy to nie “Markietanka” jest utworem, który podoba mi się najbardziej. Po przemyśleniu stwierdziłam jednak, że to opowiadanie nie zapadło mi szczególnie w pamięć. Co do opowiadania “Przestrzeń dla siebie” bardzo podoba mi się jego koncepcja, ponieważ daje bohaterce tytułową przestrzeń dla niej, ale jednocześnie ten przywilej wiąże się z pewnego rodzaju dość dokuczliwymi konsekwencjami. Początkowo nie przekonywała mnie forma tego utworu - opowiadanie to zostało napisane w formie pamiętnika. Miejscami było nudne, ale ostatecznie muszę przyznać, że wyszła naprawdę zwięzła forma, którą łatwo się czytało. Myślę, że ta “łatwość” wynikała z tego, że wydarzenia są osadzone w naszym ludzkim świecie, którego nie trzeba specjalnie charakteryzować w odróżnieniu od na przykład opowiadania “Szepty dzieci mgły”. Mam też zastrzeżenia co do formy wydruku tego opowiadania - papier został trochę zmarnowany, ponieważ każdy pamiętnikowy wpis był wydrukowany na osobnej kartce, nawet jeżeli miał dosłownie kilka zdań.
Nie jestem pewna czy sięgnę jeszcze kiedyś po jakiś zbiór opowiadań. Mimo że to spotkanie z tą formą nie było szczególnie nieudane, nie było też rewelacyjne. Preferuję jednak dłuższe utwory z bardziej rozbudowanym światem przedstawionym. Po prostu dalej nie do końca jestem przekonana do czytania opowiadań.
Podzielę się z Wami jeszcze takim moim spostrzeżeniem już niedotyczącym tych utworów. Przed tym, zanim siadłam do pisania konspektów, myślałam, że stworzenie tych wpisów sprawi mi dużo trudności. Byłam pewna, że po tych tygodniach pamiętam niewiele. Myliłam się jednak. Pewnie trochę szczegółów już uleciało z mojej pamięci, ale sporo jeszcze pamiętam, a podczas pisania konspektów wiele informacji samoistnie mi się przypomniało. Jestem tym naprawdę zaskoczona.
→ Podsumowanie
Opowiadania będą idealną lekturą dla osób, których czas, który mogą poświęcić na czytanie, jest ograniczony. Ja te opowiadania czytałam głównie w poczekalni lub w pociągu, a jadę tylko około 20 minut czasem z przesiadką. Łatwo można zaplanować, w którym miejscu zakończyć czytanie, aby nie musieć przerywać w środku strony. Opowiadania zwykle czyta się dość szybko i jest to forma względnie prosta, ale są wyjątki (jak np. “Szepty dzieci mgły”). Nie trzeba zapamiętywać w rezultacie wielu szczegółów i imion, ponieważ ilość postaci jest nieduża. Chociaż mi trafił się wyjątek właśnie w postaci opowiadania “Szepty dzieci mgły”. Miałam problem z zapamiętaniem, kto kim jest i często musiałam wracać kilka stron do tyłu, aby poukładać w głowie informacje i być w stanie zrozumieć treść.
A Wy jakie gatunki preferujecie? Czytacie regularnie opowiadania? Kiedy po raz pierwszy się z nimi spotkaliście? Podzielcie się odpowiedziami na te pytania w komentarzach.
→ Dodatek informacyjny
Założyłam, że wpisy będę wrzucała w każdą niedzielę. Jednak następny wpis okazał się być bardzo pracochłonny i jestem pewna, że nie dam rady przygotować go do następnej niedzieli, szczególnie że w tym tygodniu wyjeżdżam. Z wyjazdu wracam w sobotę i od razu idę na imprezę urodzinową mojego kuzyna. Następny wpis będzie właśnie omówieniem wybranych elementów opowiadań. Każdemu opowiadaniu poświęcę we wpisie całkiem pokaźną ilość miejsca. Jestem w trakcie przygotowania tego wpisu. Opracowałam już dwa opowiadania, zostały mi trzy, ale poza tym muszę jeszcze dokonać korekty i zredagować całość. Z tego względu przewiduję, że następny post pojawi się dopiero za dwa lub trzy tygodnie. Zastanawiałam się, czy nie podzielić tego postu na dwie lub pięć części, ale uznałam, że preferuję jednak dłuższe, dopracowane w pełni wpisy i nie będę go dzieliła tylko po to, aby co tydzień coś się pojawiło.
Na podstawie książki: Canavan, Trudi. Szepty dzieci mgły i inne opowiadania. Translated by Agnieszka Fulińska, Wydawnictwo Galeria Książki, 2010.
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o zachowanie kultury w komentarzach i szanowanie innych komentujących.